Oceń
Po dramatycznym nokaucie podczas gali PunchDown wydarzyło się najgorsze, Artur "Waluś" Walczak nie żyje. Lekarze byli bezradni, jego los przesądził się jeszcze w czasie walki.
Fani Artura "Walusia" Walczaka są zrozpaczeni. Były strongman podczas zawodów bicia się po twarzy, znanych jako Punchdown został brutalnie znokautowany. Poszkodowany w ciężkim stanie, z poważnym urazem mózgu został wtedy przetransportowany do szpitala.
Tragedia totalna. Artur jest obecnie w stanie krytycznym. Odciągnęli mu krew z połowy półkuli, reszty nie dali rady. Po uderzeniu wytworzył się ogromny krwiak
- mówił wtedy przyjaciel "Walusia", Piotr Witczak. Lekarze uprzedzali, że szanse na uratowanie strongmana wynoszą maksymalnie 2 proc.
Nie żyje Artur "Waluś" Walczak
Artur "Waluś" Walczak przez dłuższy czas walczył o życie w szpitalu, ale ostatecznie został pokonany przez swój uraz. Mimo apeli jego siostry o pomoc, losu nie udało się oszukać.
Jak informują przedstawiciele lecznicy, do której trafił były strongman, powodem śmierci była niewydolność wielonarządowa, wynikająca z nieodwracalnego uszkodzenia centralnego układu nerwowego.
Niedługo po tragicznym wypadku na gali Punchdown, prokuratura we Wrocławiu wszczęła śledztwo. "Dotyczy ono narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu" - mówiła miesiąc temu prokurator Małgorzata Dziewońska, rzecznik prasowa prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Miejmy nadzieję, że ta tragedia przynajmniej uchroni innych przed podobnym do Walusia losem.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
