Oceń
Bałtyk umiera na naszych oczach. Okazuje się, że polskie morze jest zagrożone katastrofą ekologiczną, a premier nie reaguje na ostrzeżenia.
Bałtyk dosłownie się kończy. Na naszych oczach piękne, polskie morze zmienia się w toksyczną zupę. Co gorsza, to jeszcze nie wszystko. Już wkrótce chłodne wody mogą zostać objęte katastrofą ekologiczną, a życie w akwenie wyginie na minimum sto lat.
Najgorsze jest to, że polskie władze nie robią nic, by morze uratować. O co tak naprawdę chodzi?
Bałtyk jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie
W wodach Bałtyku wciąż pozostają zanurzone bojowe środki trujące i toksyczne chemikalia z czasów II wojny światowej. Setki wraków wypełnionych paliwem tylko czekają, by zniszczyć całe piękno tamtejszej przyrody.
Największe zagrożenie znajduje się w Głębi Gdańskiej. Naukowcy ustalili, że w rejonie naszego morza leży od 8 do 10 tysięcy wraków. Minimum 100 z nich to tak zwane wraki o wysokim priorytecie, które należałoby usunąć z Bałtyku, by nie stanowiły tak rażącego zagrożenia.
Co przykre, polski rząd na czele z premierem nic z tym faktem nie robi. Tymczasem Szwedzi i Finowie rozpoczęli już walkę z wrakami i wprowadzają w życie odpowiednie programy, które mają uratować morze Bałtyckie w ich okolicach.
Myślicie, że dopiero, kiedy wody Bałtyku zagotują się na zielono, to ktokolwiek się przejmie tym faktem i odda przemyśleniom, co też najlepszego zrobiliśmy?
Oceń artykuł