Oceń
Tysiące kobiet wyszło w środę na ulice w ramach protestu przeciw publikacji uzasadnienia antyaborcyjnego wyroku Trybunału Konstytucyjnego. Niestety klamka zapadła, a Polacy tracą właśnie resztki swoich praw. W kraju rośnie antyrządowe napięcie.
W zeszłym roku Trybunał Konstytucyjny zajął się wnioskiem o ponowne rozpatrzenie obowiązującego od 1993 roku kompromisu antyaborcyjnego. Złożyli go posłowie PiS, PSL-Kukiz'15 i Konfederacji. Upolityczniony TK, w którym zasiada między innymi Krystyna Pawłowicz, orzekł, że obowiązujące od prawie 30 lat prawo jest niezgodne z konstytucją. Cały kraj ogarnęła fala protestów, lecz decyzja nie mogła być egzekwowana do momentu publikacji w Dzienniku Ustaw.
Od wczoraj aborcja w przypadku ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu, a nawet nieuleczalnej choroby zagrażającej życiu jest nielegalna. Kobiety będą musiały rodzić za wszelką cenę, bez względu na konsekwencje.
Strajki w całym kraju po dramatycznym wyroku
Po publikacji uzasadnienia na ulicach ponownie pojawiły się tłumy manifestujących. Protesty odbyły się między innymi w Katowicach, Poznaniu, Krakowie, Lublinie, Kielcach i Warszawie. Konstytucjonaliści twierdzą, że publikacja wyroku przypieczętowuje upadek wymiaru sprawiedliwości w Polsce.
To tak, jakby TK tłumaczył się przed rządem z tego, co robi i dlaczego. To wszystko jest postawione na głowie. To upadek Trybunału Konstytucyjnego - stwierdził prof. Marcin Matczka, konstytucjonalista.
Podobnego zdania jest Rzecznik Praw Obywatelskich Adam Bodnar, który podkreślił, że kobiety w obecnej sytuacji zostały skazane na tortury. Kobiety będą rodzić nieuleczalnie chore, umierające dzieci, a następnie przez kilka godzin oglądać ich śmierć. Posłowie PiS, Kukiz'15 i Konfederacji triumfują.
Oceń artykuł

