Oceń
W niedzielę - w czasie ciszy wyborczej - ksiądz z Puszczykowa miał otwarcie namawiać wiernych do głosowania na PiS. Sprawą zajmuje się policja.
Ksiądz Waldemar Babicz - duchowny z Puszczykowa - narobił sobie sporo kłopotów. Pod nieobecność proboszcza do parafii ściągnął media i policję. A wszystko przez swój bunt i otwartą polityczną agitację.
Ksiądz buntuje się przeciw biskupom
W ostatnią niedzielę biskupi polscy wystosowali list do wiernych. Ten odczytywany miał być w każdej parafii, jednak część księży podniosła bunt. Przepraszanie za pedofilię swoich kolegów ocenili chyba jako zbędne i niegodne świątyń.
Nie ma słów, aby wyrazić nasz wstyd z powodu skandali seksualnych z udziałem duchownych. Są one powodem wielkiego zgorszenia i domagają się całkowitego potępienia, a także wyciągnięcia surowych konsekwencji wobec przestępców oraz wobec osób skrywających takie czyny - pisali biskupi w liście.
Wstyd było części księży, ale nie przestępstw, a czytania przeprosin. Za uwłaczające uznał je także ksiądz Babicz, który list zignorował, bo - jak powiedział wiernym - "chce mu się wymiotować", gdy go czyta.
Ksiądz agituje za PiS
Pominięcie listu to nie wszystko, bo w niedzielę wyborczą - w czasie, gdy wszelka agitacja jest zakazana prawnie i obciążona wysokimi karami - ksiądz nawoływał do pójścia do urn i oddawania głosów na PiS bądź Marka Jurka. Bo - jak donoszą obecni na mszy wierni - "tylko oni będą bronić wiary katolickiej".
W czasie mszy część zebranych, oburzona zachowaniem księdza, zaczęła opuszczać świątynię - podaje epoznan.pl. Wtedy ksiądz Babicz miał krzyczeć za nimi "Idźcie się poskarżyć towarzyszowi Michnikowi".
Proboszcz oburzony
O całej sprawie wie już proboszcz parafii - ksiądz Roman Poźniak. Duchowny zapewnia, że zachowanie jego podwładnego było skandaliczne, jednak nie mógł interweniować od razu, bo w kościele był nieobecny.
Dowiedziałem się po fakcie, co zaszło. Wiem, powiadomiono policję. Nie wiedziałem, że ksiądz będzie używał takich słów i będzie poruszał takie tematy. Gdy wrócę, na pewno przeproszę wiernych za taką sytuację - zapewnił.
O skandalicznym zachowaniu wie także policja. Ta bada sprawę pod kątem złamania ciszy wyborczej.
Oceń artykuł

