Oceń
Zarówno USA, jak i polski rząd przedstawili swoje stanowisko – rakiety, które spadły na Przewodów są ukraińskie, ale winę ponosi Rosja. Ukraińscy eksperci jednak nie zamierzają sprawy zostawić. Argumentują, że to rakiety rosyjskie i tłumaczą, jakie są różnice.
Prezydent USA Joe Biden stwierdził jasno – rakiety, które spadły w Przewodowie są ukraińskie. Jak podaje portal ukrayina.pl, nie zgadza się z tym jednak ukraiński ekspert wojskowy Oleg Żdanow. Tłumaczy, że ukraiński model rakiet S-300 ma system samozniszczenia.
Rozumiem pragnienie i stanowisko USA, aby powiedzieć, że były to rakiety wystrzelone przez Ukrainę w celu zestrzelenia rosyjskich rakiet. Ale ukraińskie S-300 posiadają system samozniszczenia. Jeśli nie trafią w cel, to eksplodują. Nie mogą działać jak pocisk ziemia-ziemia. Tak zmodyfikowane pociski są dostępne tylko w Federacji Rosyjskiej – strzelają nimi w ukraińskie miasta
- powiedział Żdanow.
Ukraińskie pociski działają inaczej
Ze Żdanowem zgadza się inny ekspert w tym temacie, analityk wojskowy Oleksiy Getman:
Żaden pocisk z kompleksu S-300 nie mógł spowodować tak destrukcyjnych działań. Pocisk S-300 ma specjalną głowicę. Gdy pocisk zbliży się do obiektu, eksploduje w odległości najbliższej celowi powietrznemu. Gdy pocisk traci swój cel w powietrzu, natychmiast przechodzi do lotu pionowego i wznosi się na wysokość 20 km. I tam następuje eksplozja ładunku
- powiedział Getman w telewizyjnym programie Espresso (cytat za ukrayina.pl).
Rosjanie natomiast zastąpili elementy tej technologii konwencjonalnym ładunkiem. To dowodzi, że rakiety nie były produkowane w Ukrainie.
Wołodymyr Zełenski dziś (17.11) odniósł się ponownie do wydarzeń w Przewodowie. Wczoraj twierdził, że rakieta na pewno nie jest ukraińska, lecz dziś uważa, że nie można mieć całkowitej pewności. Natomiast prezydenci USA i Polski przyjęli stanowisko, że rakiety są ukraińskie, lecz winę za całe zdarzenie ponosi Rosja, która rozpętała wojnę.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
