Oceń
63-letni pan Grzegorz zmarł w szpitalu 19 stycznia. Do placówki przywiozła go karetka. Lekarz, który się w niej znajdował, był pod wpływem alkoholu.
Mieszkaniec Starych Oleszyc - pan Grzegorz - zmarł w szpitalu w Lubaczewie. Mężczyzna przebywał w domu gdy źle się poczuł, a jego żona wezwała karetkę.
Jej przybycie nie oznaczało jednak natychmiastowej pomocy potrzebującemu. Okazało się, że lekarz, który powinien zbadać pacjenta, nie chciał się tym zająć i jak gdyby nigdy nic palił papierosa.
Lekarz pozostał w karetce, palił papierosa. Dwa razy prosiłam, żeby wszedł do domu - opowiada "Gazecie Wyborczej" żona pana Grzegorza.
Gdy w końcu lekarz pojawił się w domu, zamiast badać pacjenta, instruował ratowników medycznych. Im zlecił między innymi wykonanie EKG. Gdy okazało się, że wynik jest bardzo zły, kazał choremu iść do karetki na własnych nogach.
Niestety, po przewiezieniu do szpitala pan Grzegorz zmarł. Wtedy jego żona poprosiła o pomoc spotkanych w placówce policjantów. Kobieta twierdziła bowiem, że Bogusław Ć. jest pijany.
U nas w domu zachowywał się, tak jakby był. Doktor nie chciał się zgodzić ani na dmuchanie, ani na pobranie krwi. Interweniował jakiś lekarz i w końcu to badanie mu wykonano - opowiadała żona zmarłego pana Grzegorza.
Badanie przeprowadzone o godzinie 17.35 tego samego dnia wykazało, że we krwi lekarza było 1,23 promila.
Prokuratura prowadzi śledztwo
Sprawą pijanego lekarza i śmierci pana Grzegorza zajmie się prokuratura. Już teraz prowadzone jest postępowanie pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci pacjenta. Lekarz nie usłyszał jeszcze zarzutów.
Władze szpitala w Lubaczowie zapewniają przy tym, że jeśli Bogusław Ć. faktycznie pracował pod wpływem alkoholu, zostanie zwolniony. Już teraz współpracę z nim rozwiązała prywatna firma Lumed. Od 20 stycznia mężczyzna przebywa na zwolnieniu lekarskim.
Oceń artykuł