Oceń
Jeden z ekspertów pracujących przy planach budowy oczyszczalni Czajka wyznaje: ostrzegaliśmy, że to "bomba ekologiczna".
Kiedy w 2008 roku podjęto decyzję o rozbudowie oczyszczalni Czajka w Warszawie, po to, by ścieki nie trafiały już nieoczyszczone do Wisły, zebrano ekspertów do konsultacji. Jak się teraz okazuje, nie wszystko, co mówili wtedy specjaliści, wzięto przy pracach pod uwagę. Czy dlatego kilka dni temu stolica zaliczyła "fekalną awarię"?
"Bomba ekologiczna"
Okazuje się, że feralna oczyszczalnia faktycznie może być "bombą". To, że nie poradzi sobie z oczyszczaniem ścieków warszawskich, podejrzewano już w czasie projektowania jej rozbudowy.
Oczyszczalnia jest mniej więcej dwa razy za mała na sieć, którą ma obsługiwać. Pomysł transportu pod rzeką ścieków surowych, czyli z tymi wszystkimi zanieczyszczeniami i zawiesinami, które tam pływają, był z góry skazany na niepowodzenie i awarię w przyszłości. To wszystko było przedstawiane władzom Warszawy. Nikt nas nie słuchał
- zapewnia inżynier Janusz Waś, który współpracował w 2011 roku przy rozbudowie systemu.
Waś odwiedził - już po awarii - Radio Maryja i tam przekonywał, że sytuacja, z którą zmaga się dziś Warszawa, to dopiero początek problemów.
Będzie jeszcze gorzej. Prawie na pewno wiele razy nieoczyszczone ścieki dostawały się do Wisły. Wszyscy o tym wiedzieli, ale nikt nie chciał podjąć odpowiednich kroków
- mówił.
Oceń artykuł