Oceń
Kolejny rosyjski dowódca dołączył do swoich kolegów, niemożliwych do pokonania, więc pokonanych rosyjskich żołnierzy, którzy ponieśli śmierć w czasie inwazji na Ukrainę.
Rosyjscy generałowie żyją ponoć w wielkim strachu i z niepewnością patrzą w przyszłość. Zaczynają podważać sens wojny w Ukrainie i powątpiewać w wielkość armii rosyjskiej. Powód? Ukraińcy średnio raz na kilka dni informują o "zlikwidowaniu" jakiegoś oficera, generała czy innego dowódcy. Każdy z nich miał być wybitnym strategiem i poprowadzić Rosję ku chwale i zwycięstwu, a... poprowadził sam siebie do grobu.
We wtorek do Polski napłynęły informacje o kolejnym dowódcy, który przegrał życie i wojnę, i dziś miast świecić tryumfy, spoczywa głęboko w ziemi, w trumnie. To dowódca jednego z dużych rosyjskich okrętów, Aleksandr Czirwa.
Kolejny dowódca "zlikwidowany"
Tym razem o śmierci Rosjanina nie informują Ukraińcy, a sami Rosjanie, co jest zjawiskiem dość rzadkim. Kreml przyzwyczaił nas raczej do zatajania liczby zabitych w wojnie żołnierzy i ogólnego ukrywania strat. Tu jednak zrobili wyjątek - zginął dowódca, więc mówią o tym głośno i jego śmierć wykorzystują dla dalszego szerzenia antyukraińskiej propagandy.
Aleksandr Czirwa był dowódcą okrętu desantowego Cezar Kunikow Floty Czarnomorskiej. O jego śmierci poinformował samozwańczy mer Sewastopola (oczywiście z ramienia okupanta - Rosji) Michaił Razwożajew. Polityk oznajmił, że Czirwa poniósł bohaterską śmierć w walce z ukraińskimi nazistami.
Jego odwaga, profesjonalizm i doświadczenie uratowały życie członkom załogi
- obwieszcza Razwożajew.
A jak było naprawdę? Naprawdę Rosjanie zaatakowali Berdiańsk, 24 marca doszło do ostrzału tamtejszego portu. Czirwa został wtedy ciężko raniony i trafił do szpitala. W kwietniu ostatecznie pożegnał się z ziemskim padołem.
Oceń artykuł