Oceń
Do przerażającej sytuacji doszło w Londynie. Pracownica stacji kolejowej została opluta przez mężczyznę, który twierdził, że ma COVID-19. Kobieta dwa tygodnie później zmarła.
Jak podaje "The Guardian", w marcu kobieta padła ofiarą odrażającego ataku na stacji kolejowej Victoria's Station w Londynie. Tam, mężczyzna, który stwierdził, że ma koronawirusa, opluł ją, a także nakaszlał na jej koleżankę. Obydwie niedługo potem zachorowały na COVID-19.
Napluł na kobietę, krzyczał że ma koronawirusa
Z relacji brytyjskiego portalu wynika, że 47-letnia Belly Mujinga starała się poprosić swoich przełożonych, aby nie musiała pracować poza kasą i stykać się z pasażerami (miała problemy z oddychaniem). Ci wykazali się też skrajną nieodpowiedzialnością w innej kwestii - z relacji innych pracowników wynika bowiem, że pracodawcy nie zapewniali nawet podstawowych środków ochrony osobistej, takich jak chociażby płyn dezynfekujący do rąk.
Jak w rozmowie z "The Guardian" wspomina kolega Mujingi: "Błagaliśmy, żeby nie musieć wychodzić na zewnątrz. Mówiliśmy, że to niebezpieczne". Mężczyzna miał również kilka niezbyt pozytywnych słów wobec szefostwa Govia Thameslink, czyli operatorowi kolejowemu, który ich zatrudniał. Zarzucił im "lekkomyślność i niedbalstwo", a także stwierdził, że "pracownicy są traktowani jak roboty".
Cała sprawa pozostaje na razie pod czujnym okiem londyńskiej policji. Służby poprosiły o współprace wszystkie osoby, które mogły być świadkiem zdarzenia. Głos w sprawie zabrały również związki zawodowe, które po raz kolejny apelują do wszystkich pracodawców w Wielkiej Brytanii, by ci zapewnili im podstawowe środki ochronne podczas wykonywania pracy.
Oceń artykuł

