Oceń
"Tylko tak znaczy tak" - nowe prawo zakłada, że trzeba mieć wyraźną zgodę na seks. Konserwatywni politycy protestują - twierdzą, że to dyskryminacja mężczyzn.
Zdawałoby się rzeczą oczywistą, że dwoje ludzi może uprawiać ze sobą seks tylko, jeśli obie strony tego chcą. Okazuje się jednak, że nie dla każdego to takie jasne. Są osoby, które ciągle myślą, że jak kobieta mówi "nie", to znaczy "tak". Albo, że mężczyźnie stosunek się po prostu należy, więc kobieta zawsze ma rozkładać nogi, gdy tylko pan mąż/partner/ktokolwiek sobie tego zażyczy.
O ironio, najbardziej oburzają się w tej kwestii konserwatyści, którzy w dużej mierze swe przekonania opierają na religii. Religia zaś, przynajmniej chrześcijańska, zakłada, że seks służyć ma nie przyjemności, a prokreacji. Zresztą co tu długo szukać - dopiero co ultra konserwatywny polski minister Przemysław Czarnek pomstował, że seks dla przyjemności to upadek wartości i wielkie zło.
Nowe prawo. Trzeba mieć zgodę na seks
Piszemy o tym wszystkim nie bez powodu. Właśnie przyjęto bowiem prawo, które jasno mówi: "tylko tak znaczy tak", na seks trzeba mieć zgodę. Nowe przepisy nie będą oczywiście obowiązywać w Polsce, tu rządzą politycy, którzy bardzo chcieliby wycofać się z konwencji antyprzemocowej. Prawo "tylko tak znaczy tak" przyjęto w Hiszpanii. Oczywiście nie bez protestów.
Debata nad zmianami w prawie trwała ponad dwa lata. Ostatecznie "ustawa o gwarancjach wolności seksualnej" została przyjęta, ale partie prawicowe głosowały przeciw! Czyż to nie szokujące?
Co im się nie podobało? Hiszpańscy konserwatyści z partii PP (ludowcy) i VOX twierdzą, że nowe prawo penalizuje mężczyzn i godzi w zasadę domniemania niewinności. Tymczasem głównym założeniem ustawy jest ochrona ofiar gwałtów. Te nie będą już musiały udowadniać w sądzie, że stawiały fizyczny opór gwałcicielowi. Nowe prawo mówi bowiem jasno - gwałtem jest każdy stosunek, na który jedna ze stron nie wyraziła zgody. I nie, nie trzeba już siłować się ze sprawcą, a później tego udowadniać, by ktoś łaskawie uwierzył.
Ustawa o gwarancjach wolności seksualnej w Hiszpanii. Co zakłada?
Hiszpanie zaznaczają tym samym, że jeśli jedna ze stron milczy, jest bierna, nie okazuje sprzeciwu, to wcale nie znaczy, że zgadza się na seks. Pomyślmy - ofiara może być zastraszona, otępiała, spanikowana czy odurzona. - Jeżeli mówią "nie", to znaczy, że "nie", a jeżeli nie mówią "tak", to znaczy, że "nie" - wyjaśnił hiszpański premier Pedro Sanchez.
Przyjęta właśnie w Hiszpanii ustawa zakłada między innymi, że obciążeniem dla sprawcy jest celowe odurzenie ofiary (narkotykami, alkoholem czy innymi substancjami), pomoże też ofiarom gwałtów małżeńskich - przemoc seksualna dokonana przez partnera została w końcu prawnie uznana za gwałt. Nowe prawo zabrania rozpowszechniania intymnych zdjęć czy nagrań bez zgody drugiej strony, a za wykroczenie uznaje napastowanie seksualne kobiet w miejscach publicznych, w tym np. nękanie na ulicy.
Nowe prawo zacznie obowiązywać w miesiąc po przyjęciu.
Oceń artykuł