Oceń
Tragiczny wypadek pielgrzymów w Chorwacji! Według zeznań pierwszych świadków pojazd wiozący Polaków z nieznanych przyczyn zjechał do rowu. Zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne, w tym 19 jest w ciężkim stanie.
Cały świat jest tym zdarzeniem wstrząśnięty, a przede wszystkim uderzyło to w Polaków. W czasie pielgrzymki do Medjugorje doszło do straszliwego wypadku, w wyniku którego zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne, w tym 19 jest w ciężkim stanie.
Chorwacja: Tragiczny wypadek autokaru z pielgrzymami
Polski autokar wypadł z drogi na łuku jezdni i wpadł w betonowy przepust. Odcinek drogi, na którym doszło do tragedii, nie wygląda na niebezpieczny. Niestety, siła uderzenia doprowadziła to do zmiażdżenia przedniej części pojazdu, dlatego skutek tego wypadku jest tak wstrząsający.
Nieszczęśliwość tego wypadku polega na tym, że kierowca trafił na betonowy przepust i rów. Prędkość autostradowa, rzędu 100 km/h, jest miażdżąca w takiej sytuacji
- zauważa ekspert ds. ruchu drogowego Łukasz Kucharski w rozmowie z reporterką RMF FM.
To nie było zwykłe wypadnięcie z drogi, tylko zderzenie się z betonową ścianą. Uczestnicy, którzy przetrwali, mieli bardzo dużo szczęścia
- dodaje ekspert.
Dokładne przyczyny tragedii są jeszcze ustalane. Niestety, akcja ratunkowa również nie była prosta. Dostęp do poszkodowanych był utrudniony przez zmiażdżenie przedniej części autokaru. Utrudniło to służbom dostęp do poszkodowanych i przyczyniło się do wzrostu liczby ofiar śmiertelnych.
"W takiej sytuacji liczy się każda sekunda. Widać, że samochód leży głęboko w przepuście, co utrudnia służbom dostęp. (...) Chorwacja to liczne skalne podłoża. W trakcie wypadku autokar wywraca się bokiem i szoruje po skalistej powierzchni. Skały rozrywają poszycie autokaru, szyby dosłownie fruwają w środku. Można to porównać do wrzucenia granatu do środka" - mówi ekspert Łukasz Kucharski.
Jedną z możliwości jak doszło do wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. Zaśniecie lub zasłabnięcie kierowcy to jedne z możliwości, które mogły doprowadzić do tej niewysłowionej tragedii.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
