Oceń
Życie w Korei Północnej to horror, a Kim Dzong Un nie ma litości dla swoich rodaków. Umierają z głodu, a on dobrze się bawi i buduje w nowe rakiety balistyczne. Małe dziewczynki, aby przeżyć i utrzymać rodziny, zostają prostytutkami.
Chociaż Kim Dzong Un jest pyzaty i przypomina koszmar dietytyka, to Korea Północna cierpi z powodu głodu. Kobiety, aby przeżyć i zdobyć pieniądze na jedzenie, decydują się świadczyć usługi seksualne, a media donoszą, że na ulicach aż roi się od prostytutek.
Dziecięca prostytucja
Oficjalnie za prostytucję w Korei Północnej można wylądować w zakładzie karnym nawet na 5 lat. Rząd walczy z „paniami do towarzystwa”, ale z tego co wiadomo, kobiety płacą grzywny (a raczej łapówki dla policjantów) i wracają do pracy. Wśród nich jest jednak coraz więcej dziewczyn niepełnoletnich. Na ulicach można spotkać nawet 12-letnie prostytutki.
Jak podaje BBC, nawet jeśli kobietom uda się uciec do Chin, nadal nie są bezpieczne. Rocznie tysiące z nich jest porywanych i stają się seksualnymi niewolnicami. Są też zmuszane do ślubów z Chińczykami. Organizacje kryminalne zarabiają na tym ok. 100 milionów dolarów rocznie, a cena za seks z północnokoreańską niewolnicą wynosi mniej niż 5 dolarów.
Wiele kobiet jest porywanych już na terenie Korei Północnej, a następnie są przewożone do Chin. Przestępcy nie mają litości, porywają też 9-latki, które są sprzedawane i gwałcone. Jednak północnokoreański rząd twierdzi, że problem "pań do towarzystwa" w kraju wcale nie istnieje, chociaż zdaniem mediów władza angażuje się w przymusową prostytucję i nieźle na tym zarabia.
Oceń artykuł