Oceń
Role się odwróciły.
Na polowaniu nie tylko zwierzyna jest na celowniku. Przekonał się o tym 64-letni Siergiej Tierechow. Do tragedii doszło 21 stycznia w pobliżu rosyjskiej wsi Djakowka w obwodzie saratowskim.
Jak podaje newsweek.com, mężczyzna wybrał się w niedzielny poranek ze swoim kuzynem do lasu, by zabić kilka zwierząt. Towarzyszyły im 3 psy. Dwa zostały jednak w aucie, a na łowy zabrali tylko jednego ogara.
Gdy wrócili, otworzyli ładę, a stęsknione czworonogi wyskoczyły, by przywitać się ze swoim panem. Tierechow powiedział później ratownikowi w karetce, że gończy estoński zahaczył o spust trzymanej przez niego dubeltówki TOZ-34. Postrzał w brzuch okazał się śmiertelny.
Śmierć na polowaniu
Policja rozpoczęła dochodzenie i ma wątpliwości, czy Tierechow mówił prawdę. Swietłana Newierowa z miejscowego związku łowieckiego uważa, że broń znajdowała się na ramieniu jego kuzyna. Przed śmiercią skłamał, by nie narobić mu kłopotów.
Broń prawdopodobnie opierała się na kolanie. Kolba dotykała ziemi, a lufa skierowana była w kierunku brzucha poszkodowanego – powiedział Alexander Galanin z Komitetu Śledczego Federacji Rosyjskiej (newsweek.com).
Do krwawych wypadków na polowaniach dochodzi nie tylko w Rosji. W 2017 roku w lesie Compiegne 85 kilometrów od Paryża zginął 62-letni Regis Levasseur. Chciał ustrzelić jelenia, ale zwierzę nie poddało się bez walki. Wbił poroże w brzuch myśliwego i spowodował śmiertelny krwotok wewnętrzny.
Oceń artykuł