Oceń
W poniedziałek 28 listopada Rosja i Kazachstan podpisały deklarację dotyczącą zapobiegania wojnie nuklearnej. To albo zmiana narracji, albo zasłona dymna, albo zwykły cynizm – wszakże Władimir Putin nieraz groził Zachodowi bronią jądrową.
Deklaracja w sprawie zapobiegania wojny nuklearnej została podpisana przez Władimira Putina i prezydenta Kazachstanu Kasyma-Żomarta Tokajewa i opublikowana na stronie internetowej Kremla. Jak podaje Wirtualna Polska, w piśmie znalazło się poparcie dla Traktatu z Semipałatyńska z 2006 roku – ten dokument dotyczy strefy wolnej od broni jądrowej i podpisały go władze Kirgistanu, Uzbekistanu, Turkmenistanu, Tadżykistanu i Kazachstanu.
Federacja Rosyjska i Republika Kazachstanu wychodzą z założenia, że w wojnie nuklearnej nie może być zwycięzców i nigdy nie należy jej rozpętywać
- głosi dokument.
Zasłona dymna czy zmiana narracji?
Wirtualna Polska przypomina, że Putin w przeszłości nie stronił od gróźb nuklearnych. Choćby w orędziu z dnia 21 września powiedział:
W przypadku zagrożenia dla naszego państwa, naszej ziemi i narodu wykorzystamy wszystkie niezbędne środki do obrony. To nie jest blef
Jednakże zdaje się, że najnowsza deklaracja jest po prostu zmianą strategii i narracji Kremla. Putin w obliczu porażek na froncie zaczął straszyć najgorszym, być może z nadzieją, że ktoś się przestraszy i zareaguje na te groźby w taki sposób, w jaki by tego chciał dyktator. Gdy to nie skutkuje, a kraje Zachodu jedynie przypominają o własnym arsenale nuklearnym i przestrzegają przed interwencją NATO, Putin musi się wycofać i zmianą narracji jakoś uzasadnić brak gróźb w obliczu dalszych porażek.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł

