Oceń
Amerykański Instytut Badań nad Wojną (ISW) podał w swoim najnowszym raporcie, że w Rosji może ruszać nowa fala mobilizacji. Tymczasem Kreml wzywa do „ignorowania” takich informacji w obawie o rosnące niezadowolenie w kraju.
Choć Kreml wzywa do ignorowania nieoficjalnych doniesień, informację o nowej fali mobilizacji podają też komentatorzy prokremlowscy, nie tylko opozycja. Mimo to ISW informuje, że Dmitrij Pieskow, rzecznik Kremla, nazywa informacje tego typu „prowokacyjnymi”. Zaleca zarazem czekanie na oficjalne komunikaty ministerstw i prezydenta.
Oświadczenie Pieskowa ma zapewne na celu zdyskredytowanie rosnącego wpływu zarówno opozycyjnych, jak i opowiadających się za wojną kanałów na Telegramie, które konsekwentnie donoszą o przesłankach wskazujących na wznowienie mobilizacji w 2023 roku
- napisał ośrodek ISW.
To część wewnętrznej wojny informacyjnej
Analitycy z ISW twierdzą, że Putin zaostrza środki, które uniemożliwią zmobilizowanym cywilom i ich bliskim informowanie o problemach z mobilizacją. Chodzi o przepisy zakazujące protestów pod budynkami rządowymi, szpitalami, cerkwiami i dworcami.
Zarazem rozpoczęto wielką kampanię propagandową, aby scentralizować narrację o wojnie. Coraz częściej mowa o zagrożeniu atakiem lądowym ze strony Ukrainy, a w miastach rozklejane są plakaty, które reklamują „specjalną wojenną operację”. Zdaniem ISW to przygotowanie Rosjan do dalszych mobilizacji, lecz analitycy uważają zarazem, że takie działania nie będą wystarczające. To wręcz zagrożenie dla wiarygodności Kremla.
Władze stoją przed poważnym wyzwaniem, balansując pomiędzy potrzebą generacji siły wojskowej, wymagającej entuzjazmu ze strony prorządowych „blogerów wojskowych” a kontrolą przestrzeni informacyjnej
- twierdzi Instytut.
Dziękujemy za przeczytanie artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Polub naszą stronę na Facebooku.
Oceń artykuł
Tu się dzieje
